poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Lysá hora

Pierwszą notkę piszę ze szczytu Lysé hory :D No, tak prawie :P Chodzi o to, że zawiera ona przemyślenia, które powstały właśnie tam - na szczycie Łysej Góry, na najwyższym szczycie czeskich Beskidów. Dotarłam tam dziś. Było słonecznie - wkoło i w duszy. Jestem w Malenovicach już 5 dzień. Tata i Zuzia już odjechali. Jak dobrze, że tu byli.
Dziś niedziela... być może dlatego ta słoneczność duszy :) Na pewno dlatego, że dzień zaczęłam  z Nim. Byłam na Mszy św. w Malenovicach, na górce Borová. Mszę odprawiał nowy, młody ksiądz - od razu wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie. A jaką świetną zrobił stronę internetową!  Sami popatrzcie: http://www.farnost.malenovice.eu/index.html :) Polecam też obejrzeć galerię - kościół jest cudnie położony :) Na Mszy spotkałam także Květkę - pokojówkę z hotelu, co było dla mnie wielkim zaskoczeniem i radością :) Spotkałam się z Nim... także w liturgii słowa... Odnalazłam się zarówno w postaci Eliasza, jak i św. Piotra. Obaj przeżyli ciężkie chwile - zwątpienia, braku zaufania do Pana Boga. Tak tak ja, przed wyjazdem. W ogóle nie chciałam tu przyjeżdżać. Bałam się, stresowałam, spodziewałam się, że tutaj będę się ciągle czuła źle i samotnie. Zarówno Eliasz jak i św. Piotr żałowali tego braku zaufania, przerazili się jakie są jego konsekwencje... ja też. Obaj byli bardzo zaskoczeni w jaki sposób Pan się im objawił, jaki jest.  Eliasz najpierw spotkał Pana w ogniu, burzy, trzęsieniu ziemi. Potem był czas zwątpienia... A potem Pan nakarmił go pokarmem, dzięki któremu mógł przejść wiele kilometrów i wejść na górę Horeb i tam spotkać Pana... w lekkim powiewie :) Pan Bóg nas zaskakuje. Nie jest taki, jakiego się spodziewamy. Często nasze wyobrażenia o Nim są zupełnie różne od tego jaki on jest. Dziś bardzo chciałam wejść na tą czeską Łysą Górę. Myślałam, że może przydarzy mi się spotkanie z Nim jak Eliaszowi... Ale On oczywiście mnie zaskoczył, ukazał się po swojemu. Spotkałam Go dziś przede wszystkim w Markétce, w rozmowie z nią. To była wspaniała rozmowa. O naszych rodzinach, o wierze, o nadziei. O tym, że co innego wierzyć w Boga, a co innego wierzyć Bogu. Dziękuję Mu za to spotkanie.

Blog miał być o życiu w Czechach, o języku czeskim i moich przygodach tutaj. Dziś jeszcze takie rozważania duchowe - może dlatego, że jest niedziela.To mój ulubiony dzień tygodnia :)

3 komentarze:

  1. wróciłaś! :) i bardzo, bardzo się z tego cieszę :) i z tego też, że po wielkich trudach udało mi się w końcu ogarnąć, jak zamieścić ten mój pierwszy komentarz ;)
    muszę przyznać, że te czytania niedzielne zaparły mi dech w piersiach - pojawiły się w bardzo ważnej chwili mojego życia :)))
    dziękuję, Kochana za Twoje refleksje i za piękne widoki, którymi nas raczysz :) czekam na więcej - i czegoś dla ducha, i czegoś dla oka ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem, że na razie niewiele czasu minęło, ale cieszę się niezmiernie, że zamiast się smucić przeżywasz takie piękne chwile... :)

    A rekolekcje chyba większe przeżywasz niż ja na pielgrzymce. :)

    I powiem Ci siostra, że ładnego i ciekawego tego bloga masz. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję Wam za te komentarze, mobilizują do pisania :))

    A co do "rekolekcji" to myślę, że gdy człowiek idzie sam w góry to zawsze przeżywa swojego rodzaju rekolekcje...

    OdpowiedzUsuń